Było lato 1777 roku. Wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych trwała już prawie trzy lata. Los zbuntowanych amerykańskich kolonii wciąż pozostawał niepewny. Tym bardziej, że oddziały amerykańskie umykały właśnie na południe przed maszerującą z Kanady angielską armią gen. Burgoyne’a. Sytuacja kolonistów pogarszała się z każdym dniem. Amerykanów ocalić mogła już tylko jedna osoba… Tadeusz Kościuszko.
Z litewskiego dworku do Ameryki
Tadeusz Kościuszko urodził się 4 lutego 1746 w dworku w Mereczowszczyźnie w zubożałej rodzinie szlacheckiej. W 1755 roku rozpoczął naukę w Kolegium Pijarów w Lubieszowie, a w 1765 roku wstąpił do elitarnej Szkoły Rycerskiej założonej przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Cztery lata później młody Tadeusz wyjechał jako stypendysta królewski do Paryża, by rozwijać swoje inżynierskie umiejętności. Do Polski powrócił z końcem 1774 roku. Mimo wykształcenia nie znalazł zatrudnienia w wojsku Rzeczypospolitej. Przeżył także zawód miłosny. Bezskutecznie starał się o rękę Ludwiki Sosnkowskiej – córki hetmana polnego litewskiego. Na drodze do szczęścia zakochanych stanął potężny ojciec Ludwiki, który nie uważał Kościuszki za odpowiednią partię dla córki. Upokorzony i rozgoryczony Tadeusz wyjechał z Polski jesienią 1775 roku. Początkowo poszukiwał zatrudnienia w Dreźnie. Gdy jego starania nie przyniosły powodzenia podążył do Paryża. To tam doszły go wieści o wybuchu wojny brytyjskiej korony z jej koloniami w dalekiej Ameryce. Kościuszko postanowił zaryzykować. Pod koniec czerwca 1776 roku wsiadł na statek i wyruszył w podróż przez Atlantyk, by na ochotnika wziąć udział w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Tak rozpoczęła się amerykańska epopeja Tadeusza Kościuszki…
Głowa Cukru i orkiestra dęta
Podróż do Nowego Świata okazała się długa i niebezpieczna. Statek, którym podróżował Kościuszko zatonął, a on sam cudem ocalał. Wraz z garstką rozbitków dopłynął na szczątkach wraku do pobliskiej wyspy Martyniki. Na amerykański kontynent Kościuszko przedostał się w sierpniu 1776 roku. Jego pierwszym przystankiem w Ameryce była Filadelfia. Tam zaciągnął się do wojska. Rodząca się dopiero armia amerykańska potrzebowała wykształconych oficerów, a w szczególności inżynierów. Kościuszko okazał się niezastąpiony. Już w 1776 roku ufortyfikował Filadelfię. Rok później został wysłany na północ do potężnego fortu Ticonderoga. Na rozkaz gen. Gatesa polski inżynier miał umocnić fortecę i przygotować ją do obrony. Po dokonaniu oględzin Kościuszko przygotował plany wzmocnienia fortu i ufortyfikowania górującego nad okolicą wzgórza Głowa Cukru. Koncepcje polskiego inżyniera zostały jednak całkowicie odrzucone, a umocnienie wzniesienia uznane zostało za niewykonalne. Nie bez wpływu na tę decyzję pozostały zmiany w dowództwie amerykańskiej Armii Północnej, gdzie gen. Gatesa zastąpił gen. Schuyler. Słuszność decyzji Schuyler’a miała zostać zweryfikowana bardzo szybko…
W lipcu 1777 roku pod Ticonderogą pojawiła się brytyjska armia gen. Burgoyne’a. W jej skład wchodzili angielscy żołnierze, niemieccy najemnicy i… indiańscy wojownicy. W sumie Burgoyne dysponował wojskiem w sile ponad 7 tys. żołnierzy oraz 138 działami. Anglicy rozpoczęli oblężenie fortu od wprowadzenia armat na Głowę Cukru. Jakież musiało być zdziwienie amerykańskiego dowództwa Ticonderogi, gdy angielskie działa odezwały się ze wzgórza, które wcześniej zabroniono umocnić Kościuszce. Opanowanie Głowy Cukru przez Anglików przesądziło losy amerykańskiego fortu. Zapadła decyzja o ewakuacji. W czasie nocnego odwrotu amerykańskie oddziały wpadły w panikę i rzuciły się do ucieczki, zagrzmiały angielskie armaty, wybuchł pożar. Anglicy ruszyli w pościg za uchodzącymi Amerykanami. Następnego dnia angielskie oddziały pościgowe rozbiły tylną straż amerykańskich wojsk. Koloniści ponieśli klęskę mimo przewagi liczebnej, a wszystko przez… orkiestrę dętą. Amerykańscy żołnierze słysząc wojenny marsz, przekonani, że zbliża się cała angielska armia podupadli na duchu i zostali pokonani.
Zatrzymać Burgoyne’a
Był 6 lipca 1777 roku. Amerykanie ponieśli całkowitą klęskę. Bezwładnym marszem wycofywali się na południe. Za nimi postępowała zwycięska angielska armia Burgoyne’a. Tadeusz Kościuszko otrzymał rozkaz zatrzymania wroga i ocalenia amerykańskich niedobitków. Na czele oddziału uzbrojonego tylko w siekiery wyruszył naprzeciw Anglikom. Jego ludzie rąbali drzewa, niszczyli mosty, budowali zasieki, rozkopywali strumienie. Działania Kościuszki, opóźniające marsz angielskich wojsk okazały się niebywale skuteczne. Brytyjczycy, na przebycie drogi o długości zaledwie 30 km, potrzebowali dwudziestu dni. Działalność Kościuszki nie ograniczyła się tylko do powstrzymywania marszu Burgoyne’a. Szlak uchodzących oddziałów amerykańskich znaczyły umocnione obozy wznoszone przez Kościuszkę w Forcie Edwarda, przy Moses Creek, w Stillwater nad Hudsonem oraz na wyspie Van Schaicka. To właśnie do obozu na wyspie dotarły wieści o zdymisjonowaniu gen. Schuylera i mianowaniu na jego miejsce gen. Gatesa. Nowy dowódca pojawił się na wyspie 19 sierpnia. Ustabilizował sytuacje w amerykańskich oddziałach, uzyskał posiłki i postanowił stawić czoła wrogowi. Powierzył też Kościuszce kolejną misje specjalną. Polski inżynier miał za zadanie wybrać odpowiednie miejsce, w którym Amerykanie będą mogli zagrodzić drogę angielskim wojskom oraz przygotować je do bitwy.
Na Wzgórzach Bemisa
Wybór Kościuszki padł na górujące nad Hudsonem Wzgórza Bemisa. W krótkim czasie Polak zamienił je w fortece, wznosząc wokół liczne szańce, baterie i reduty. To za tymi umocnieniami schroniło się około 11 tys. amerykańskich kolonistów. 19 września 1777 roku pod ufortyfikowane wzgórza podeszło ponad 7 tys. angielskich żołnierzy. Gen. Burgoyne od razu rzucił ich do ataku. Angielskie natarcie załamało się na umocnieniach Kościuszki. Legło 600 Brytyjczyków, pozostali wycofali się do obozu. Przez kolejne tygodnie Anglicy i Amerykanie okopali się na swych pozycjach, nie podejmując inicjatywy. Wojska Burgoyne’a znajdowały się jednak w zdecydowanie gorszym położeniu. W obcym terenie, z kurczącymi się zapasami, Anglicy obserwowali, jak wróg rośnie w siłę. Coraz trudniejsza sytuacja zmusiła Brytyjczyków do działania. 7 października gen. Burgoyne pchnął swoich żołnierzy do ataku. Brawurowe kontrnatarcie amerykańskich strzelców powstrzymało angielski szturm. Anglicy rozpoczęli odwrót do obozu, do ofensywy przeszli żołnierze Gatesa. Gen. Burgoyne zdołał przegrupować swoje siły i już szykował się do decydującego starcia na umocnieniach angielskiego obozu. Zawiódł się jednak. Gates nie dał wciągnąć się do walki w niekorzystnym terenie. Wstrzymał atak i cofnął się do obozu. Brytyjczycy zdali sobie sprawę z tego, że ostatnia szansa na zwycięstwo przepadła. W nocy gen. Burgoyne zarządził odwrót. Na polu bitwy porzucił rannych i chorych. Daleko nie uciekł… W międzyczasie bowiem gen. Gates wysłał silne oddziały na angielskie tyły. Okazało się, że Brytyjczycy są otoczeni. Burgoyne zrozumiał, że to koniec. Nie mając już zapasów i żadnych nadziei na odsiecz, skapitulował 17 października 1777 roku. Do amerykańskiej niewoli trafiło prawie 6 tys. angielskich żołnierzy. Świat obiegła informacja o klęsce angielskiej korony, którą zadały jej własne kolonie. Wkrótce niepodległość Stanów Zjednoczonych uznała Francja. Bitwa pod Saratogą niezaprzeczalnie stała się przełomowym momentem w dziejach amerykańskiej wojny o niepodległość, a także w całej historii USA.
Inżynier i żołnierz
A co z Tadeuszem Kościuszką? Najpewniej razem z innymi oficerami towarzyszył gen. Gatesowi przyjmującemu angielską kapitulację.
Bez względu na to, czy był tam, czy też nie, i tak miał bardzo uzasadnione powody do głębokiej osobistej satysfakcji. Gdzieś na północy wznosiła się Głowa Cukru, do której wiodła już teraz swobodna droga. Tam odrzucono jego inżynierskie koncepcje, co przyniosło fatalne dla Amerykanów skutki. Potem jednak, gdy w najcięższych chwilach dano mu pole do działania i inicjatywy, potrafił walnie przyczynić się do uratowania rozbitych i upadłych na duchu oddziałów. Później zaś, kiedy karta zaczęła się odwracać, wyniki jego inżynierskich umiejętności zapewniły Amerykanom mocne oparcie dla powstrzymania nieprzyjaciela i odniesienia nad nim ostatecznego triumfu. (Wiktor Malski, „Amerykańska wojna pułkownika Kościuszki”)
Zwycięstwo Amerykanów pod Saratogą nie zakończyło wojny. Ta trwała jeszcze długo. Dalej uczestniczył w niej Kościuszko, wielokrotnie ratując wojska amerykańskie z opresji. To już jednak inna historia…
Piotr Worwa
Bibliografia:
Malski Wiktor, Amerykańska wojna pułkownika Kościuszki, Warszawa 1977.
Wesołowski Janusz, Kościuszko. Bohater dwóch kontynentów, Biały Kruk, Kraków 2017.
Przybyło Łukasz, Nic nie może prześcignąć jego zapału, „Polityka. Pomocnik Historyczny.” 2017, nr 2, s. 42-51.
Tytułowa grafika: Anglicy Burgoyne’a kapitulują pod Saratogą. Źródło: Moran, Percy, 1862-1935, artist, Wikimedia Commons.