Dzieciństwo zabrała mu wojna. A potem było już jak w filmie. Młody partyzant, ukryty rewolwer, azjatyccy wojownicy, spektakularne akcje… Zabrakło tylko happy endu. Ale czy aby na pewno? „Jur” – krakowski partyzant! Ostatni partyzant miasta, które ukochał ponad wszystko!
Dywersanci, bomba i rewolwer
Zbigniew Paliwoda „Jur” urodził się 4 października 1929 roku w Krakowie. Jego szczęśliwe dzieciństwo przerwała zawierucha II wojny światowej. Jeszcze nie zabrzmiały wystrzały karabinów, a dziesięcioletni Zbigniew już otarł się o śmierć. W gorące lato 1939 roku wraz z innymi dziećmi wracał ze szkolnej wycieczki. Cała grupa miała zatrzymać się na nocleg w jednej ze szkół w Katowicach. Niespokojny czas nie sprzyjał takim wyprawom. Spóźnił się pociąg i grupa uczniów dotarła na miejsce zakwaterowania ze znacznym opóźnieniem. W czasie gdy uczniowie czekali na dworcu w katowickiej szkole wybuchła bomba podłożona przez niemieckich dywersantów. Budynek zawalił się. Opóźniony pociąg uratował dzieciom życie. 1 września na Polskę uderzyli Niemcy. Po kilku dniach niemieccy żołnierze wkroczyli do podkrakowskiej wsi gdzie z matką schronił się mały Zbigniew. W chałupie, w której mieszkali, matka przechowywała pozostawiony jej przez męża rewolwer. Niemcy poszukujący we wsi broni zarządzili rewizje domu. Jeden z żandarmów natrafił na ukryty w skrytce pistolet. Znalazł go, ale nie wszczął alarmu. Tym samym cała rodzina cudem uniknęła egzekucji.
W tatarskich koszarach
Całą okupacje niemiecką rodzina Paliwodów przetrwała w Krakowie, mieszkając w koszarach wojskowych. W 1942 roku w koszarach pojawiły się kolaboracyjne oddziały muzułmańskich Turkmenów, a potem Tatarów. Azjaci skierowani zostali przez Niemców do ochrony obiektów wojskowych oraz mostów na terenie całego Krakowa. Nowi mieszkańcy koszar na obecność w nich polskiej rodziny zareagowali z wielką sympatią. Starszyzna oddziałów zapewniała, że nie są zdrajcami, i poszukiwała kontaktu z polskimi partyzantami. W pewnym momencie „sojusznicy” Niemców zaproponowali nawet, że wysadzą kolejowy most, który pilnują. Akcja została jednak odwołana w obawie przed represjami. W międzyczasie trzynastoletni Zbigniew został członkiem AK. Trafił do pionu wywiadu, gdzie otrzymał zadanie zbierania informacji na temat Niemców stacjonujących w Krakowie. Wykorzystywał do tego swoje kontakty z Tatarami i Turkmenami. Został także skierowany do wykonania egzekucji na żydowskim szpiclu. Pod koniec wojny Zbigniew wraz z ojcem, zagrożeni aresztowaniem, musieli ratować się ucieczką. Oboje trafili do partyzanckich oddziałów. Do Krakowa wrócili już po zakończeniu wojny.
Żołnierze „Ognia”
Koniec II wojny światowej dla Zbigniewa Paliwody nie oznaczał końca walki. „Jur” zdecydował się pozostać w konspiracji. Razem z kolegami z AK stworzył kilkunastoosobowy oddział Ruchu Oporu Armii Krajowej. W kwietniu 1945 roku, kilkunastoletni Paliwoda, fałszując datę urodzenia, podjął prace na kolei w Służbie Ochrony Kolei. Pracując w Zakopanem nawiązał kontakt z dowódcą potężnego oddziału partyzanckiego „Błyskawica” Józefem Kurasiem „Ogniem”. Tak oto grupka partyzantów z Krakowa stała się VI Kompanią zgrupowania „Ognia” stacjonującą w Krakowie.
Oddział miał swoją bazę na Podgórzu na ulicy Na Zjeździe 8. Tam w zabudowaniach dawnych koszar partyzanci mieli ukrytą broń, dwa motocykle Harley oraz wojskową, amerykańską, czterotonową ciężarówkę GMC. To stamtąd wielokrotnie wyruszali na akcję na terenie Krakowa i okolic. Tam także swój początek miała brawurowa akcja rozbicia więzienia św. Michała 18 sierpnia 1946 roku. Operacja zakończyła się spektakularnym sukcesem. Więzienie chronione przez 52 strażników, 6 erkaemów, 5 automatów, 62 karabiny, 2 wieże strażnicze i system alarmowy połączony z Urzędem Bezpieczeństwa zostało rozbite przez grupę partyzantów w wieku od 17 do 22 lat. Uwolnione zostały 64 osoby. W czasie akcji „Jur” miał za zadanie unieszkodliwić wieżę strażniczą, pod którą zatrzymała się ciężarówka. Strażnicy na wieży nie podjęli jednak walki. Gdy zobaczyli w oknie skierowany w ich kierunku ciężki karabin maszynowy, w popłochu opuścili swoje stanowiska.
„Tego nie da się zapomnieć”
Działania VI Kompanii zakończyły aresztowania UB. Zbigniew Paliwoda wpadł w ręce komunistycznych funkcjonariuszy we wrześniu 1946 roku. Przeszedł brutalne śledztwo, w którym był torturowany i katowany. UB aresztowało także jego matkę. Od kary śmierci uratowała go jego niepełnoletniość. Zbigniew Paliwoda przeżył i doczekał czasów wolnej Polski. Po latach wspominał:
Byłem dumny, że przyczyniłem się do uwolnienia moich towarzyszy broni z komunistycznego więzienia.
Nigdy nie zapomniał piekła, które zgotowali mu komuniści. „Tego się nie da zapomnieć, najgorsze, że to mnie nachodzi z wiekiem…” – powiedział. Wolna Polska zdążyła oddać hołd bohaterskiemu partyzantowi. W lutym 2016 roku prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda wręczył Zbigniewowi Paliwodzie Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. „Jur” zmarł kilka miesięcy później, 20 grudnia 2016 roku. Na wieczną warte odszedł ostatni żołnierz „Ognia”.
Piotr Worwa
Bibliografia:
Wieliczka-Szarkowa Joanna, Brawurowa akcja Żołnierzy Wyklętych: Rozbicie więzienia św. Michała w Krakowie, Interia Nowa Historia, 29.02.2016 r.
Godzina Prawdy – Zbigniew Paliwoda opowiada Michałowi Olszańskiemu o rozbiciu ubeckiego więzienia w Krakowie i o późniejszym okresie niewoli, Polskie Radio Program III, 27.03.2015 r.
Tytułowa grafika: Kraków. Widok z Pałacu Prasy. Na pierwszym planie z prawej budynek Poczty Głównej z orkiestrą pocztową na tarasie na dachu, dalej ulica Sienna i kościół Mariacki. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe